Forum www.oazaholdunow.fora.pl Strona Główna www.oazaholdunow.fora.pl
Forum hołdunowskiej Oazy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kościół w Polsce 2008

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oazaholdunow.fora.pl Strona Główna -> Temat Roku
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dawid88
Administrator



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lędziny

PostWysłany: Pią 13:43, 28 Lis 2008    Temat postu: Kościół w Polsce 2008

Kościół w Polsce 2008 – wyzwania i znaki czasu
Referat ks. Tomasza Jaklewicza z XXXIII Kongregacji Odpowiedzialnych


I. Dlaczego warto czytać znaki czasu?

Hasło kongregacji: „czynić uczniów” można rozłożyć na dwa pytania: „Jak dziś być uczniem Chrystusa?” oraz „Jak dziś skutecznie «czynić uczniów»”? Odpowiedzi trzeba szukać, rzecz jasna w Ewangelii. Podstawowe zasady szkoły Jezusa pozostają niezmienne i zawsze aktualne. Kilka z nich przypomniał nam przed południem Larry Thompson. Stale trzeba do tego wracać i odświeżać. W Ruchu Światło-Życie zasady szkoły uczniów Pańskich zostały pięknie skonkretyzowane w dziesięciu drogowskazach Nowego Człowieka. Nie ma tu nad czym dyskutować, raczej tylko stale od nowa musimy się uczyć tym żyć.

W tych dwóch pytaniach jest małe słówko: „dziś”. I na tym słowie chciałbym się skupić. Droga ucznia Chrystus widzie przez ten świat. Idziemy za Chrystusem, ale żeby nie pobłądzić i nie rozbić sobie nosa, musimy się też rozglądać wokół nas. Do zadań ucznia należy bowiem umiejętność czytania znaków czasu. Dlaczego jest to tak ważne? Podam dwa uzasadnienia:
1/ Uzasadnienie teologiczne: chrześcijaństwo jest wydarzeniem.

Ewangelia pozostaje niezmienna, ale świat w którym żyjemy się zmienia i ten świat jakoś na nas wpływa, formuje lub deformuje, kwestionuje lub wzmacnia naszą ufność położoną w Chrystusie. Bóg nie zbawia nas poza światem, ale w tym świecie. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Bóg wszedł w ten świat, wcielił się, stał się częścią ludzkiej historii. Bóg chce być także częścią naszej historii. Abp Nossol ukuł takie powiedzenie: extra mundum nulla salus, czyli poza światem nie ma zbawienia. Historia jest miejscem objawiania się Boga. Historia zbawienia zapisana jest w Biblii. Czym jest Biblia? To jest nic innego jak odczytanie historii narodu (ST) i historii Jezusa Chrystusa (NT) w świetle wiary. To jest świadectwo o żywym słowie Boga, czyli słowie nie tylko coś oznajmującym, ale działającym. To Słowo stworzyło świat, formowało ludzi, wyzwalało, nieraz ganiło, uzdrawiało… Kiedy Mojżesz pyta Boga o imię, słyszy odpowiedź: „,Jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka, Bogiem Jakuba” (Wj 3,15). Tajemnicze imię Boga: Jahwe, oznacza „JESTEM”. Ale nie jest to abstrakcyjne, filozoficzne „esse”, ale egzystencjalne, konkretne: „JESTEM z tobą, dla ciebie, będę z Tobą, JESTEM towarzyszem Twojej historii”. To JESTEM zabrzmiało najmocniej w historii Jezusa Chrystusa. W Nim Bóg stał się jednym z nas. Ta niesamowita historia trwa dalej w Kościele. Kościół jest Ciałem Chrystusa, kontynuuje Jego dzieło. Przeskakując do naszych czasów: Bóg jest Bogiem Jana Pawła II, Bogiem ks. Franciszka Blachnickiego itd. W historii konkretnych ludzi działa Duch Święty. I moja osobista historia jest historią Boga. Podobnie historia świata, historia mojego narodu, Kościoła, parafii, wspólnoty... Chrześcijaństwo nie jest religią księgi (jak czasem się błędnie mówi), ale jest religią Wydarzenia. Papież Benedykt XVI pisze: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (Deus caritas est, nr 1).

Umiejętność czytania historii przez wiarę, czytania historii jako miejsca spotkania człowieka z Bogiem jest czymś bardzo ważnym. Przez wydarzenia mówi do nas Bóg. Larry mówił przed południem, że z ks. Blachnickim oglądali wiadomości. Właśnie tak. Chrześcijanin powinien czytać gazety, oglądać wiadomości. Konstytucja „Gaudium et spes” zaczyna się od wymownych słów: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu” (nr 1).
2/ Uzasadnienie „historyczne”: prorocki charakter Założyciela Ruchu

Nie chciałbym tu wchodzić w kompetencje ks. Adama, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden rys charakterystyczny ks. Franciszka. Cechą najbardziej uderzającą (dla mnie osobiście) jest jego umiejętność widzenia dalej i głębiej niż inny. To jest ewidentnie cecha proroka. On mówił głośno o tym, co go w Kościele drażniło, niepokoiło, irytowało, cieszyło… Owszem krytykował, ale zawsze proponował pewną wizję uzdrowienia sytuacji. Nazywał rzeczy po imieniu. Tego nam w Kościele dziś brakuje. Chowamy się często za kościelną nowomowę i udajemy, że wszystko jest w porządku. Ks. Blachnicki często się narażał nie tylko komunistom, ale i władzom kościelnym. Wolny było od tzw. kapłańskiego kompleksu Edypa, silnego uzależnienie od sygnałów aprobaty, zwłaszcza ze strony swoich przełożonych. On był wolny od lęku nie tylko przed komuna, ale i od lęku wewnątrz Kościoła. Wierność charyzmatowi założyciela, nie polega na drobiazgowej egzegezie jego tekstów. To, czego nam potrzeba dzisiaj w Ruchu, to tej dozy profetyzmu, tego zmysłu prorockiego. Ks. Franciszek Blachnicki był wydarzeniem w polskim Kościele. Być wiernym Założycielowi, to znaczy być wiernym tej jego prorockiej zdolności: widzieć, osądzić, działać. Mieć odwagę z miłości do Kościoła Chrystusowego nazywać rzeczy po imieniu i szukać konstruktywnie dróg naprawy.

Tyle tytułem wprowadzenia. Uwagi poniższe potraktujcie proszę jako pewną próbę odczytania znaków czasu w Kościele w Polsce AD 2008. Pewne akcenty można z pewnością rozłożyć inaczej. Nie dysponuję profesjonalnym warsztatem socjologa. Te spostrzeżenia płyną z obserwacji, z praktyki duszpasterza, rekolekcjonisty i dziennikarza. Potraktujcie je jako zachętę do osobistych przemyśleń i większą odpowiedzialności za Kościół, który współtworzymy. Jeszcze raz powtórzę, to miłość do Chrystusa i Jego Kościoła pobudza do troski, do zaangażowania, do krytycznego w widzenia Kocioła i do postawienia sobie pytania: co ja, nasza wspólnota, nasz Ruch możemy zrobić? Nie dam rady rozwinąć szerzej poszczególnych punktów, będzie to raczej propozycja tematów do przemyślenia, przemodlenia i podejmowania decyzji.
II. Widok z lotu ptaka na sytuację Kościoła w Polsce.

W opisie sytuacji Kościoła w Polsce ciągle powraca słowo „jeszcze”. Pojawiło się ono po przełomie 1989 roku. Oto przykłady: „U nas jeszcze mamy pełne Kościoły”, „Jeszcze jest kolęda”, „Jeszcze mamy pełne seminaria”, „Ludzie jeszcze dają na msze” itd. Gdzieś jest tu ukryte założenie, że teraz tzn. po odzyskaniu wolności w 1989 roku może być już tylko gorzej. W tym słowie czai się lęk. Jest tu jakaś postawa obronna, jakaś kapitulacja. Laiccy prorocy przewidywali, że za przykładem krajów zachodnich szybko opustoszeją w Polsce kościoły, seminaria itd. Tak się jednak nie stało. Kościół w Polsce działa jednak w zupełnie innych warunkach. A my wciąż jakbyś nie ochłonęli po tym historycznym przełomie. Czy nie za bardzo skupiamy się na przeszłości, zamiast podejmować odważniej problemy, które przynosi teraźniejszość? Przecież wyrosło już pokolenie ludzi urodzonych po 1989 roku. Właśnie odbierają dowody osobiste.

Sadzę, że są dwie postawy skrajne, obie fałszywe:

Pierwsza, którą nazwałbym niebezpiecznym optymizmem: „Polonia semper Fidelis”, czyli nic nam nie grozi, przyszłość nie jest zagrożona, Kościół polski zwycięsko wychodził z różnorakich dziejowych prób, poradzi sobie i teraz.

Postawa druga, którą nazwałbym niebezpieczny pesymizmem: lada moment to wszystko się zawali; w Polsce, tak jak na Zachodzie, opustoszeją świątynie, wiara jest powierzchowna, tradycyjna i nie ostanie się w momencie próby.

Proponuję postawę chrześcijańską: nadzieję. Nadzieja nie jest ani naiwnym optymizmem, ani czarnym pesymizmem. Nadzieja to cnota, która uczy dostrzegać to, co dobre, ale i nie lekceważyć oznak możliwego kryzysu.

Uważam, że Kościół w Polsce ma wciąż gigantyczny duchowy potencjał. W czy dostrzegam ten potencjał? Kilka przykładów. Popatrzmy na tę salę: tysiąc ludzi pełnych zapału dla Chrystusa i Ewangelii. Takich ludzi, wychowanych nie tylko w oazie, ale i w innych ruchach są tysiące. Wciąż są pełne kościoły, ilu ludzi było w kościele ostatnią Środę Popielcową, przed świętami ustawiają się kolejki ludzi do spowiedzi. Domy rekolekcyjne prowadzące np. rekolekcje ignacjańskie są pełne (trzeba czekać na miejsce). Armia kapłanów i kleryków (średnia wieku księdza jest znacznie niższa niż gdzieindziej). Istnieje coś takiego jak Pokolenie JP II – niech nikt mi nie mówi, że świadectwo i posługa Papieża – Polaka nie zostawiło w nas żadnego śladu. Polacy na emigracji zadziwiają swoją religijnością zlaicyzowane społeczeństwa zachodnie.

Nadzieja każe nie zamykać oczu na sygnały niepokojące. Kilka przykładów: lekki spadek liczby powołań, lawinowy wzrost ilości rozwodów, wybiórczy stosunek młodych do prawd moralności, syndrom wypalenia u księży (nieobecni, niedostępni, bierni w duszpasterstwie), powolne, ale systematyczne zmniejszanie się liczby uczestników liturgii, za dużo inwestowania w budynki, za mało w ludzi, nie wypracowaliśmy jakiegoś modelu współodpowiedzialności świeckich za parafię, za mało rzeczowej dyskusji świeckich z duchowieństwem, fikcyjne rady parafialne, brak systematycznej, formującej (katechumenalnej) katechezy dorosłych, słabość mediów katolickich, słabość opinii katolickiej, zakompleksione chrześcijaństwo.

Podsumowując tę część. Stawiam sobie i wam pytanie: czy nie przesypiamy ważnego momentu historii Kościoła w Polsce? Zamiast powtarzać, że „u nas jeszcze nie jest tak źle”, pytajmy „co jeszcze możemy zrobić”? Zastanawiajmy się, jak uruchomić ten duchowy potencjał, który drzemie w polskim Kościele. Potrzebne jest nastawienie ewangelizacyjne, a więc nie tylko pytanie „jak zatrzymać w Kościele tych, którzy w nim są”, ale „jak zdobyć dla Chrystusa tych, którzy są dziś daleko od Niego?”. Potrzebne jest czytelne, odważne świadectwo, ukazywanie Chrystusa jako prawdy, która wyzwala. Nie bójmy się wysoko ustawionej poprzeczki. Chrześcijaństwo to nie jest ideą, ideologia, zbiorem poglądów czy zasad etycznych. Jest WYDARZENIEM! To ma się wydarzać w nas, tu i teraz. Nie ufajmy sobie, ale Bogu, który mówi do każdego, każdej z nas: „JESTEM z tobą”.
III. Kilka problemów szczegółowych

Podam teraz kilka newralgicznych punktów, które odczytuję jako znaki czasu i zarazem wyzwania dla Kościoła w Polsce, a więc i dla Ruchu Światło-Życie.

1/ Potrzeba liderów w Kościele. Mam tu na myśli i duchownych, i świeckich. Jak bardzo ważna jest rola lidera, widać na przykładzie Sług Bożych: Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego czy ks. Franciszka Blachnickiego. Chodzi o charyzmatyczne podejście do funkcji: papieża, prymasa, biskupa, proboszcza, wikarego, moderatora, animatora.

Mówi się dziś często o kryzysie autorytetów. To prawda, że duch czasów współczesnych jest przeciwny wszelkim autorytetom. Demokracja mówi, że wszelka władza pochodzi od ludu. W Kościele tak nie jest. Autorytet religijny idzie z góry, nie z wyboru ludu, ale z wyboru Boga, który jest Dawcą i urzędu, i charyzmatu, i który powołuje konkretnych ludzi do misji. Ale im bardziej świat neguje autorytet typu ojcowskiego, tym większe jest zapotrzebowanie na taki właśnie autorytet. Bo człowiek z natury potrzebuje ojca, matki, mistrza. Ideałem lidera jest dla nas sam Jezus. On łączy w sobie dwie cechy: mówi z autorytetem, z pewnością, „Ja wam powiadam”, mówi z mocą, bo jest zakorzeniony w swoim posłannictwie, jest w relacji posłuszeństwa i miłości wobec Ojca. Jednocześnie Jezus jest blisko ludzi, buduje z nimi ludzkie więzy. Połączenie tych dwóch cech wydaje mi się bardzo ważne: autorytet nauczyciela plus umiejętność bycia z ludźmi.

Ludzie szukają przewodników przez życie. Autentycznych i wiernych. Pamiętam słowa ks. biskupa Dajaczka z jego rekolekcji dla kapłanów: „Kapłan musi dziś stanąć wobec swoich braci i sióstr ze swoją wiarą. Nie może chować się za cytaty innych, nie może zasłaniać się amboną i wiarą Kościoła. Trzeba stanąć przed ludźmi ze swoją wiarą!”.

Zadaniem naszego Ruchu jest kształtowanie liderów: kochających ludzi, świadomych celu Kościoła, odważnych, przekonanych o swojej misji, autentycznych, zaangażowanych, mających coś z duchowego ojcostwa czy macierzyństwa.

2/ Głód komunii. Mówi się o kryzysie rodziny. Czymś jeszcze bardziej podstawowym jest kryzys więzi międzyludzkich. Narasta samotność. Ludzie szukają autentycznych spotkań, dobrej rozmowy. Odrzucają instytucję, liczy się więź, osobiste odniesienie. Sukces portalu nasza-klasa.pl też jakoś o tym świadczy. Nawiasem mówiąc, czy nie warto by złączyć portal nasza-oaza.pl? Josh McDowell, amerykański ewangelizator zajmujący się sprawami rodziny powtarza nieustannie taką tezę: „Zasady bez więzi, prowadzą do buntu”. Nie przekażemy prawdy, nie wiążąc się z innymi na poziomie ludzkiego odniesienia. Ale to nie jest takie łatwe. Miłość, przyjaźń jest sztuką, jest umiejętnością. Jest jakaś konieczność uczenia się tego, jak być ze sobą. Nie lekceważyłbym pewnej elementarnej znajomości psychologii, która powinien posiadać każdy człowiek biorący odpowiedzialność za innych. Ludzie szukają tej ludzkiej więzi w Kościele. Metoda małej grupy pozostaje wciąż aktualna. Powiedziałbym jeszcze bardziej aktualna.

Gdybym miał w jednym słowie ująć zadanie dla Ruchu, powiedziałbym: przyjaźń. Nie będziemy przyjaciółmi Boga, nie będąc przyjaciółmi człowieka.

3/ Głód duchowości. Ludzie wciąż szukają adresów Boga., pytają nieustannie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Ludzie wyczuwają płyciznę, pobożną mowę-trawę. Chcą dobrych kazań, konferencji, szukają głębi, pożywnej duchowej strawy. Nie chcą fast–foodów. Szukają nieraz rozpaczliwie kierowników duchowych. Potrzebują zakorzenienia, świadectwa, autentyzmu. Chcą widzieć chrześcijaństwo wcielone w życie. Jest jakiś głód głębokiej modlitwy, duchowości opartej na klasykach.

To jest ważne, abyśmy w Ruchu szli w głąb. Musimy unikać powierzchownej, naiwnej, taniej pobożności. Ludziom zwłaszcza młodym trzeba tłumaczyć, że życie duchowe jest walką, że jest drogą, nieraz długą i niełatwą. Nie wolno domagać się natychmiastowych owoców. Tylko wytrwała wierność daje owoce. Nieraz po latach.

4/ Potrzeba nowej apologetyki, czyli uzasadniania wiarygodności chrześcijaństwa. Musimy umieć wytłumaczyć światu, o co nam chodzi. Nie wystarczą argumenty typu „tak uczy Kościół”. Przeciętni wierni mają elementarne braki wiedzy teologicznej i historycznej. To jest kwestia poszukiwania właściwego języka, w którym mówi się o prawdach wiary. Potrzebujemy teologii, która jest dla Kościoła, na usługach wiary. Jeśli niektórzy teologowie mówią, że duszpasterstwo to jest zabawa, to my nie potrzebujemy takich teologów. Teologia powinna dostarczać amunicji dla frontowych katechetów, duszpasterzy, animatorów. Potrzeba ludzi, którzy potrafią pisać o Bogu takim dobrym, atrakcyjnym językiem jak się pisze w „Polityce” czy w „Wysokich obcasach”. Zrozumiale, ciekawie, pięknie. Czy my mówimy o Bogu zrozumiale i ciekawie? Czy Bóg jest nudziarzem? Na pewno nie, ale ci co o Nim mówią, często tak. Brońmy się przed kościelną nowomową, także przed tym oazowym slangiem. Potrzeba ludzi, którzy nie tylko sami wierzą i dają świadectwo, ale potrafią swoją wiarę uzasadnić. W encyklice Fides et ratio, Jan Paweł II przypomniał o potrzebie wzajemnego dopełniania się wiary i rozumu. Metoda przeżyciowa, którą akcentujemy w ruchu, nie może oznaczać rezygnacji z pracy rozumu. Przeżycie religijne musi zostać utrwalone, zobiektywizowanej, przetrawione przez rozum. Wtedy prowadzi do określonych postaw, a nie tylko do miłych wspomnień z wakacji.

Dziś zmagamy się z kryzysem pojęcia prawdy. Postmodernizm w zwulgaryzowanej postaci trafia do ludzkich umysłów przez telewizje i Internet. Ta filozofia wmówiła nam, że nie ma obiektywnej prawdy, są tylko przekonania pojedynczych ludzi. Dogmat tolerancji głosi, że wszystkie poglądy są równouprawnione i nie wolno niczego oceniać i wartościować. Tak sformatowane są dziś nasze umysły. Zwłaszcza ludzi młodych. Tym bardziej aktualne jest wyzwanie, aby mieć odwagę głosić wiarę nie tylko jako „swoją wiarę”, ale jako prawdę uniwersalną. Trzeba mieć odwagę mówić: „taka jest prawda”. Nie moja czy twoja prawda, ale prawda obiektywna. Na ten problem zwraca uwagę papież Benedykt XVI. On to wszystko znakomicie diagnozuje, nazywa i proponuje chrześcijańską odpowiedź znakomicie uzasadnioną. W ostatniej encyklice Papież pisze: „Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać się jedynie: jak ja mogę zbawić siebie samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę zrobić , aby inni zostali zbawieni aby również dla innych wzeszła gwiazda zbawienia? Wówczas najwięcej zrobię także dla mojego własnego zbawienia?” (Spe salvi, nr 4Cool.

5/ Potrzeba medialności Kościoła. Prawdziwa walka o rząd dusz toczy się dzisiaj w mediach. Dwa najpotężniejsze media dzisiaj to: telewizja i Internet. Media pełnią dziś rolę quasi religii: tłumaczą ludziom świat, oferują symbole, wpływają na sposób myślenia i zachowania ludzi. Stają się arbitrami prawdy. „Prawdziwe” i ważne jest to, co ludzie zobaczyli w telewizji. (przykład świeży: dopiero film „Katyń”, który stał się kandydatem do Oskara, sprawił, że o świat usłyszał o tej tragedii sprzed lat). Tak to działa i nie ma co się obrażać na świat, ale trzeba raczej zastanowić się, jak w tą przestrzeń medialną wprowadzać wiarę i Ewangelię.

Kiedy powstało radio, Watykan natychmiast stworzył radio watykańskiej, które nie odbiegało poziomem technicznym i merytorycznym od innych rozgłośni. Kiedy powstała telewizja, Kościół został daleko w tyle… I tak jest do dziś. Nie ma sensownej telewizji watykańskiej. W Polsce także choć media katolickie jakoś się rozwijają, to jednak wciąż przegrywają w konkurencji z mediami świeckimi.

Co możemy zrobić? Nie chodzi o jakieś kreowanie religijnego show. Trzeba jednak szukać nowych, atrakcyjnych sposobów pokazywania dobra i przekazywania wiary. Trzeba uczyć się przekładania Ewangelii na obrazy, bo kultura dzisiejsza to kultura obrazu (czynił to Jan Paweł II, dziś robi to świetnie o. Góra). Wezwanie dla Kościoła, a więc i dla Ruchu, to odważniejsze wejście w świat mediów. W środowiskach kościelnych jest nieraz postawa typu „my nie chcemy rozgłosu” albo „nie wpuścimy tutaj dziennikarzy, bo oni wszystko zmanipulują”. Jeśli robimy coś dobrego, to trzeba to puścić w świat. Tu nie chodzi o rozgłos, ale o świadectwo, o promowanie dobra. Musimy mieć więcej wiary w prawdę, która sama się broni. Przecież nie mamy nic do ukrycia. Nie powinniśmy się bać mediów. Jeśli o coś nas pytają, chcą zrobić materiał, to Bogu dzięki. Kościół, a więc i oaza, powinien być bardziej obecny w mediach.

6/ Potrzeba pracy z młodzieżą w łączności z pracą z dorosłymi. Wspomniany Josh McDowell zwraca uwagę, że większa część przekazu religijnego odbywa się w domu. Dlatego duszpasterstwo młodzieży musi iść równolegle z pracą z dorosłymi. Potrzebna jest systematyczna katecheza dla dorosłych. Sługa Boży ks. Blachnicki zwracał uwagę, na przeakcentowanie w naszym duszpasterstwie formacji dzieci i młodzieży. Bez równoległej formacji dorosłych to nie ma sensu. Pisał: „Jeśli prowadzi się jakąkolwiek działalność religijną w formie ruchu z szyldem »Tylko dla młodzieży«, to wyniki będą zawsze słabe i mizerne. Młodzież ma taką świadomość, że póki jest się młodym, to jest dla mnie, ale przecież każdy staje się dorosły i wyrasta się z tego. Praca oazowa z młodzieżą nie ma sensu, jeśli równolegle nie ma pracy z rodzicami, z dorosłymi. Jeżeli młodzież widzi, że ten sam ideał, ten sam program, to samo życie według Ewangelii, Słowa Bożego jest również dla dorosłych, to wtedy nie wyrasta z tego, (…) Ideał formacyjny jest jeden dla dzieci, młodzieży i dla dorosłych”.
Zakończenie: Bądźmy artystami wiary!

Potrzebujemy głębszego oddechu. Trzy słowa, które jakoś streszczają, moim zdaniem, wezwanie obecnego czasu to wierność, odwaga, twórczość.

Wierność – to jest nasza prawdziwa oryginalność. Nie musimy wymyślać sensu życia. On jest nam dany. Nie majstrujmy przy prawdzie, bo ona jest większa od nas. Ta Prawda jest ostatecznie Osobą. Jest nią Chrystus. Nie jesteśmy wierni tylko czemuś, ale Komuś.

Odwaga – nie możemy się bać. Chrześcijaństwo zakompleksione nikogo nie przekona. O. Timothy Radcliff OP pisze: „W Kościele jest za dużo lęku – lęku przed nowoczesnością, przed złożonością doświadczenia ludzkiego, przed powiedzeniem przed innymi, w co naprawdę wierzymy, przed zrobieniem błędu, przed brakiem uznania. Ten lęk może czasem zgasić radość, jaka powinna interesować ludzi i skłonić ich do dowiadywania się o tajemnicę naszego życia”. Nie lękajcie się!

Twórczość – posłużę się wierszem Romana Brandstaettera (O, daj nam Panie, natchnienie do wiary):
O, daj nam Panie, natchnienie do wiary,
Albowiem wiara jest trudną twórczością,
Która wymaga czujności sumienia,
Ognia, pokory i woli, bez której
Nie ma modlitwy ani nie ma skruchy
I świadomości popełnionych grzechów.
Bo wiara w Ciebie winna być tworzywem,
Którym się człowiek całym wypowiada
Jak malarz w barwie jak poeta w słowie
Jak kompozytor w układaniu dźwięków.
Każdy z nas musi tę wiarę kształtować
Według wymogów swojej twórczej woli,
Według potrzeby swej osobowości.
I ten wysiłek nawet nie wystarczy,
Bo chcąc naprawdę wierzyć w Ciebie, Boże,
Musimy zostać artystami wiary
I nieustannie tę wiarę zdobywać,
I wciąż od nowa zdobywać jej głębię,
Jak zdobywamy nowe słowo w wierszu,
Jak zdobywamy nowy dźwięk w muzyce
I nowe barwy na płótnie obrazu.
Każda rutyna i każda maniera
Są śmiercią wiary i śmiercią sumienia.
O, daj nam, Panie natchnienie do wiary!

Ks. Tomasz Jaklewicz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oazaholdunow.fora.pl Strona Główna -> Temat Roku Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin